Skip to content

Liderka Anna Gawlik

13
wtorek, 28 września, 2021

Liderka Anna Gawlik

wtorek, 28 września, 2021

 

 

 

 

 

Okazało się, że wczesne lata życia spędzone na wsi, nie pozostały bez wpływu na jej życiowe ścieżki. Szukała różnych dróg rozwoju - nawet poza granicami Polski, by wrócić do korzeni - w miejsce, gdzie jej przodkowie żyli w zgodzie z naturą i cyklami pór roku, trudniąc się rolnictwem. Anna Gawlik, wśród malowniczych pól, w oddaleniu od miejskiego gwaru i pośpiechu, na pograniczu Mazowsza i Podlasia, stworzyła zagrodę Sielski Dom i Ogród. O dzieleniu się miłością do wsi, opowiedziała Marii Sikorskiej, autorce telewizyjnego programu Z klimatem i z pasją.

Skąd przywiązanie i miłość do wiejskich klimatów?

- Rozwijały się we mnie od dzieciństwa. Razem z siostrą, jako jedyne wnuczki swoich dziadków, pomimo że na co dzień z nimi nie mieszkałyśmy, miałyśmy obowiązek wakacyjnego pomagania w gospodarstwie. Z dzieciństwa pamiętam ręczne dojenie krów, grabienie siana, zwożenie snopków ze zbożem oraz wykopki. Najcięższa była praca przy oborniku, której również nam nie oszczędzano. Kiedyś, wszystko w gospodarstwie robiło się ręcznie. Gdy byłam starsza, przełomem stał się zakup ciągnika radzieckiej marki Władimirec - w latach osiemdziesiątych. Pamiętam bronowanie pola i godziny spędzone w na traktorze, ponieważ dziadek nigdy nie nauczył się mechanizacji. Już wtedy, zaczęłam doceniać piękno przyrody, zapachy z pól, gdy były sianokosy i żniwa, cudowne śpiewy skowronków czy wieczorne koncerty słowików.

Jednak nie od razu postanowiła Pani związać swoje życie ze wsią?

- To prawda. Wiedziałam tylko, że kocham prace na świeżym powietrzu, przestrzeń i wolność, jaką daje możliwość tworzenia swojego otoczenia. Dlatego wybrałam studia na SGGW w Warszawie i ogrodnictwo, jako specjalizacja. Niestety, moja wrażliwa dusza, miała skłonność do depresji. Przez wiele lat, czułam się zagubiona i miałam trudności w przystosowaniu się do rzeczywistości. Długie lata, szukałam swego miejsca na ziemi. Przełomem stał się wyjazd do Wielkiej Brytanii. Tam pracowałam i zapisałam się na studia. Z wyróżnieniem, zdałam podyplomowe studia o kierunku Architekt Krajobrazu. Nigdy nie mieszkałam w wielkich aglomeracjach i niestety, życie na obczyźnie, nie do końca mi odpowiadało. Czułam się wyobcowana i brakowało mi kontaktu z przyrodą. Ale to właśnie tam, odkryłam w sobie pasję projektowania. Oprócz projektowania ogrodów, zainteresowałam się grafiką i rękodziełem. Już wtedy, zaczęłam marzyć o powrocie do kraju, do opuszczonego gospodarstwa moich dziadków, gdzie mogłabym nie tylko zaprojektować ale i zbudować swoje miejsce na ziemi. Wiedziałam, że nie będzie lekko, ale ciężkiej pracy nauczona byłam od dzieciństwa.

Zaczęło się od ogrodu?

- Tak, od dziesięciu lat tworzę u siebie zakątki ogrodowe, które mają odmienny charakter, ale które łączy inspiracja przyrodą i angielskimi ogrodami. W moim ogrodzie - od wiosny do zimy, zachwycają kwiaty, pachnie lawenda, róże i zioła. Lekkości na rabatach, dodają różne gatunki traw ozdobnych. Na obszarze około hektara, znaleźć można ogrody tematyczne: ogród wiejski, preriowy, angielski, ogród traw, różanka, ogród hortensjowy, warzywnik, jagodnik oraz niewielką plantację lawendy. Dzięki bioróżnorodności, nasza zagroda jest domem dla wielu żyjątek - od owadów zapylających, po ptaki, jaszczurki i jeże. Staramy się żyć zgodnie z prawami i rytmem przyrody, produkując własne jedzenie: warzywa, owoce, hodując kury i króliki. Z pszczołami, wiąże się historia, którą przekazał mi mój tata, a którą usłyszał od swoich przodków. Po pierwszej wojnie światowej, wycofujący się z tych terenów Kozacy, palili drewniane domostwa. Mój pradziadek, hodował wtedy pszczoły, które rozwścieczyły się widząc palące się budynki i jadących konno żołnierzy z pochodniami. Owady zaczęły kąsać intruzów. W ten sposób, drewniany dom moich przodków, jako jedyny w okolicy, nie został spalony. Na pamiątkę tego wydarzenia, postawiłam w ogrodzie drewniany ul, który co prawda nie jest zamieszkały (nie produkujemy swojego miodu), ale jest pięknym świadectwem tamtego wydarzenia.

Drewniany dom Pani dziadków, ma niesamowitą historię. Przez wiele lat, w jego części funkcjonowała szkoła.

- Drewniany dom moich dziadków okazał się dla nich za duży, więc po drugiej wojnie światowej - w latach pięćdziesiątych, dwa pomieszczenia wynajęto i otworzyła się tutaj dwuklasowa szkoła podstawowa, którą ostatecznie zamknięto w 2000 roku. Po śmierci dziadków, budynek niszczał. Jego smutny widok, miała przypieczętować rozbiórka. Na szczęście, tak się nie stało. Mój wielki sentyment do korzeni i staroci, zdecydował o remoncie. Otworzyłam tu muzeum wiejskiego życia oraz Izbę Pamięci Wiejskiej Szkoły Podstawowej, a nawet sklepik z lawendą i rękodziełem oraz kafejkę. Uwielbiam dekorować przedmioty i w środku można tu znaleźć meble ręcznie malowane – moje dzieło malarskie. Zadbałam o spójną kolorystykę i styl (oczywiście inspirowany folklorem). Ogród zdobią drewniane kapliczki z malowanymi aniołami.

 

Chcesz przeczytać cały artykuł?

https://agronomist.pl/artykuly/sielskie-klimaty-anny-gawlik

https://agronomist.pl

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin