Skip to content

Sadownicza pasja

Grazyna Wiatr
poniedziałek, 21 grudnia, 2020

Sadownicza pasja

poniedziałek, 21 grudnia, 2020

Pamięta Pani ten moment, gdy rodzinny sadowniczy biznes stanął pod znakiem zapytania?

Tego nie da się zapomnieć. Stanęłam w naszym siedemnastohektarowym sadzie i natychmiast zaczęłam szacować straty po tej katastrofalnej burzy. Nie bez przyczyny mówią o mnie, że jestem w gorącej wodzie kąpana, więc gorączkowo myślałam – co dalej? Przypomniało mi się wtedy, jak bardzo w dzieciństwie lubiłam pić soki, które robiła moja babcia – bo pochodzę z rodziny, która sadownictwo ma we krwi od pokoleń. Wpadłam więc na pomysł, by uratować choć część jabłek i przetłoczyć je na sok. A dziesięć lat temu sok tłoczony nie był zbytnio popularny i dostępny w sklepach. Nie wiedziałam, czy współczesny konsument go zaakceptuje, żeby nie powiedzieć - przełknie – bo jest mętny, ma inny kolor i smak od konwencjonalnych soków.

Jak wyglądało badanie rynku?

Najpierw nasz sok testowali najbliżsi – wnuczka, znajomi, dzieci z pobliskich szkół, potem wyruszyłam na różne jarmarki, festyny w województwie łódzkim. Okazało się, że degustacji nie było końca. Coraz więcej osób zaczęło się pytać, gdzie można kupić nasz sok. Rozdzwoniły się telefony, pojawiły się zamówienia. Podjęliśmy wtedy z mężem decyzję, że rozwijamy tłocznię. Z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich w ramach działania „Różnicowanie w kierunku działalności nierolniczej”, pozyskaliśmy fundusze na ten cel - 100 tysięcy złotych. Kupiliśmy linię technologiczną. Produkcja ruszyła. Nasz pierwszy sok – jabłkowy - bez konserwantów, wody i tylko z naturalnym cukrem, w 2011 roku został wpisany na Listę Produktów Tradycyjnych prowadzoną przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Potem nasze soki z Kałęczewa uzyskały znak jakości potwierdzający tradycyjny charakter produktu, czyli znak „Jakość, Tradycja”. Otrzymałam także nagrodę w konkursie „Sposób na sukces”. To dało mojej rodzinie wiatr w żagle. Klienci zaczęli się jednak dopytywać o inne smaki soków, więc zaczęłam wymyślać, jakie ciekawe połączenia mogłyby im zasmakować. I tak jabłko zaczęłam łączyć z innymi owocami, warzywami, na końcu doszły także zioła.

I tak powstało ponad pięćdziesiąt różnych soków.

Jestem dowodem na to, że nieszczęście może rodzić szczęście. Mówi się, że życiem rządzą przypadki, ale czy to gradobicie dziesięć lat temu to był przypadek? To chyba było przeznaczenie. Teraz soki pochłaniają mnie i moją rodzinę bez reszty. Niektóre kompozycje smakowe podpowiadają klienci, na inne wpadamy sami – w różnych sytuacjach. Tłoczymy soki z owoców z naszego gospodarstwa sadowniczego, które jest objęte Programem Integrowanej Produkcji Owoców oraz z owoców pochodzących od lokalnych sadowników i owocowo-warzywnej grupy producenckiej, do której należę. Owoce są tłoczone i poddawane pasteryzacji w temperaturze 80 stopni Celsjusza. Uzyskane soki są mętne, posiadają bogaty bukiet smaków i wartości odżywczych.

Można powiedzieć, że soki to witaminy zaklęte w butelce?

Dokładnie, bo przecież oprócz tego, że soki tłoczone są smaczne, to przecież samo zdrowie – zawierają witaminy, których potrzebujemy do codziennego funkcjonowania i utrzymania zdrowia. Uzupełniają braki składników odżywczych, wspierają organy wewnętrzne, takie jak nerki czy serce, regulują pracę jelit, odżywiają skórę oraz chronią przed nowotworami - dzięki antyoksydantom. Oczywiście, w zależności od tego, z czego jest stworzony dany sok, ma różne właściwości.

Czytaj więcej https://agronomist.pl/artykuly/z-sadu-do-butelki

źródło: www.agronomist.pl

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin